Wyjazd z Suchej Koszalińskiej ok. 8 rano, po drodze szybko pojawia się Darłowo, zjazd na Darłówek Wschodni i przy plaży skręt w prawo, przy samej plaży, droga rowerowa zbudowana z betonowych bloków, pod koniec z asfaltu do Jarosławca. Nie byłam w tym mieście dotychczas, ponieważ za każdym razem jechałam szosą, dość daleko od samego morza, bo bałam się jechać lasem lub niewiadomej jakości drogą rowerową. Teraz już wiem, że można przejechać ten odcinek , mają z jednej strony Bałtyk, z drugiej zaś jezioro Kopań. Dalej, do Ustki, trzeba jednak zjechać od morza w stronę lądu, na szosę, nie ma innej drogi. Trasa Sucha Koszalińska- Darłówek- Jarosławiec- Ustka. W Ustce, przy wyjeździe z miasta, zapukałam do domu z ogłoszeniem "wolne pokoje", no i nocleg dostałam bez problemu. Trochę miałam stracha tym razem, że nie bukowałam sobie noclegów już w Toruniu, ale wolnych pokoi jest na tyle dużo, że nie było z tym na całej trasie żadnego problemu.. Po rozpakowaniu sakiew, przyszła mała burza, popadało, ale mimo to, pojechałam wykąpać się w morzu!!

12.32 pociąg z Torunia do Kołobrzegu. Brak miejsca dla rowerów pomimo zakupionego biletu...skądś to już znam...16.02. Wysiadka z rowerem w Kołobrzegu. Słońce w pełni, bardzo zimny wiatr, ale na szczęście północno -zachodni, więc w plecy. Najpierw promenadą w Kołobrzegu i Ustroniu Morskim, następnie Sianożęty, Gąski, Sarbinowo, potem już szosą Mielno, Unieście, Łazy, odbicie w głąb lądu, prostopadle do Bałtyku...jeszcze ok. 8 km i Sucha Koszalińska. Pierwszy mój nocleg tej wyprawy, jedyny "zaklepany" z Torunia. Szału nie ma, pokoik skromniutki, widać, że dawno nieużywany. Facio w dresiku!!! z petem w ustach, tłumaczy, że zrezygnował już z prowadzenia agroturystyki...i to widać??!! Przy mojej poduszce ląduje gaz pieprzowy, który wożę przy rowerze i nóż, który wzięłam z domu do bułek, do tego  taran z roweru przy drzwiach od mojego pokoju, daje mi jako takie poczucie bezpieczeństwa. Po prysznicu, zasypiam na szczęście i rano ok. 8.00 ruszam w dalszą drogę.