Dalej jazda bez licznika, bo zniszczył się podczas wypadku rowerowego, muszę sobie kupić. Pojechałam nową traską, nową dla mnie, bo jeszcze nią nie jechałam. Droga w lesie, ale elegancki asfalcik, wśród drzew, z rzadka jakiś samochód, więc nie przewidywałam zderzenia z pieszym idącym ścieżką rowerową!!!!! Do tego piękna pogoda, nie za gorąco, akurat na rower. Super! Podobało mi się! Ale odreagowałam........ a było co!!!
Wyjechałam znów popołudniem, bo po pracy miałam trochę spraw do załatwienia, pierwszy raz po tygodniu. po zderzeniu z sierotą spacerującą ścieżką rowerową, no i znowu zawód, bo myślałam, że dojdę do formy przed Mazovią, a tu STOP! Prawa noga boli, słaba, rwała mnie podczas jazdy, no i ramię bardzo drętwieje. Nie pojadę w maratonie, nie ma o czym marzyć! No trudno. Zbliża się długi weekend, to troszkę sobie pojeżdżę "wokół domu". Przez cały tydzień byłam tylko raz na gimnastyce, sądziłam, że zregenerowałam i siły i kości, ale niestety........Z drugiej strony cieszę się, że nie zrobiłam sobie nic poważnego,bo mogło być gorzej.
Późne popołudnie, słońce już dość nisko,jadę sobie ścieżką rowerową na Polnej, dość szybko, przyznaję, ale ktoś- młody człowiek- zapatrzony w swoją komórkę zmienił troszkę swój tor pieszego i skręcił lekko, niestety, na ścieżkę rowerową; zahaczyłam go wtedy kierownicą..........no i skutki tego są opłakane. Na szczęście nic poważnego, ale czuję się, jak poobijana kijami, a kolorów tęczy na ciele nie jestem w stanie zliczyć. Oczywiście o gimnastyce na razie mogę zapomnieć, o rowerze nie wspomnę!!!!!!!!!!