Wyjechałam z domu, to zaczęło się chmurzyć, ale padać zaczęło dosłownie w momencie mojego powrotu- mimo,że cała wyprawa trwała prawie trzy godziny- to się nazywa mieć szczęście!!! Dziś święto, więc ruch na drogach niewielki, szczególnie na tych bocznych. Niesamowite wrażenie robi pustka na polach, pustka na drogach, w gospodarstwach nic się nie dzieje, ludzi nie widać- tak jakby teren w zasięgu wzroku był kompletnie wymarły. Kiedyś takie sytuacje napawały mnie niepokojem, ale dzisiaj jestem z siebie dumna, że mogę pokonać na rowerze takie duże przestrzenie- nawet, jeśli jest to pustkowie. Tomek na szczęście został ze szczeniakami. Muszę przyznać, że przy jego opiece przez ostatnie kilka dni, gdy byłam w pracy, pieski bardzo się usamodzielniły. Co znaczy jednak męska ręka!
Oczywiście szczeniaczki tak zawładnęły moim sercem i czasem, że muszę teraz "wyrywać" trochę czasu, by móc pojechać na wycieczkę rowerową.; ale za to są takie kochane!!! Mimo wszystko udaje mi się, co prawda rzadziej niż zwykle, wybrać na rower, nie daruję sobie, a okoliczności przyrody są tak piękne, że grzechem byłoby nie skorzystać. Pięknie pachnie las!!!
Tydzień temu, w środę sprowadziłam sobie dwa szczeniaczki, rozrabiające niemiłosiernie i zostałam więźniem we własnym domu, okradziona z klubu i roweru, ledwie wyrabiam się z wychodzeniem do pracy. Ale znalazła się dobra dusza w postaci kochanej Pauli, która opiekuje się maluchami, żebym ja w tym czasie mogła zrobić rundkę do Zamku Bierzgłowskiego - dzięki JEJ za to!!!
Po dzisiejszym poranku w klubie, skąd wyszłam mokrusieńka, wróciłam do domu, wzięłam prysznic i ...na rowerek. Akurat przyjechał Tomek z trasy, no i chciał jechać ze mną na tym moim starym rowerze,/bo jego rower dostał Adaś/, ale wybiłam mu z głowy ten pomysł i pojechałam sama. Poszedł spać. Fajniej się jeździ bocznymi asfaltówkami, gdzie raz na godzinę przejedzie samochód, niż tymi pseudo ścieżkami rowerowymi w mieście, którymi przechadzają się sierotki zapatrzone w komórkę. Pogoda fantastyczna, ale niestety rzeczywistość człowieka dopada .....koniec długiego weekendu.....jutro do pracy!
Jest nowy licznik, zakupiony przeze mnie, zainstalowany przez Polssona. Dziękuję! Sama jestem zdziwiona dzisiejszym wynikiem, po wczorajszym dniu.....?. Pogoda fantastyczna, taka akurat. Duża ilość rowerów dzisiaj, ale jeden to był nawet znajomy rower! Spotkałam Kasę w okolicach Łubianki i bardzo się z tego spotkania ucieszyłam, pogadaliśmy chwilę, ale każde pojechało w swoją stronę. Potem trochę nerwów spowodowanych brakiem sygnału od Tomka z trasy, no ale już wiadomo,że wszystko ok. Od wypadku jeżdżę w kasku, tak, jak sobie obiecałam, chociaż muszę się do niego przyzwyczaić